Wszyscy chcą być fintechami. TransactionLink zna przepis na fintech

  • Lendtech
  • 07.10.2021

Wszyscy chcą być fintechami. To nie jest ani łatwe, ani tanie. Niestety, dla wielu przedsiębiorstw finansowych jest warunek przetrwania w nowej cyfrowej erze. Jak szybko zbudować fintech nie wymyślając koła na nowo? Jak zachować zwinność organizacji, nie popłynąć z kosztami i trafić w odpowiedni timing ze swoim rozwiązaniem? O tym rozmawialiśmy z Mateuszem Pniewskim, CEO w TransactionLink, czyli innowacyjnym startupie, który oferuje usługi fintech as a service.

Łukasz Piechowiak: Jaki jest wasz przepis na fintech?

Mateusz Pniewski, CEO w TransactionLink: Przepis na fintech to przede wszystkim skrócenie czasu do wypuszczenia produktu na rynek. Budowanie czegoś w świecie finansów jest gigantyczną misją, utożsamianą z byciem bankiem, pracą z bankiem lub jakąś inną instytucją, a niekoniecznie czymś co jest zwinne… czymś co można przetestować, zobaczyć czy w ogóle ma sens.

Obecnie tworząc fintech nie ma miejsca na błędy i wahania – to rodzi istotne obawy firm, które chcą wejść na ten rynek i bardzo wydłuża procesy decyzyjne. My jesteśmy odpowiedzią na te problemy. Jesteśmy fabryką fintechów – dajemy ludziom narzędzia, aby bardzo szybko mogli stworzyć nowy biznes lub dodać do już istniejącego fintechowe funkcjonalności.

Ł.P.: Timing powoli staje się istotniejszy niż sama technologia czy pomysł na biznes…

M.P.: Poniekąd tak. Za przykład można wziąć ostatnio bardzo widoczny trend, także w Polsce, a mowa o BNPL (Buy Now, Pay Later – kup teraz, zapłać później). Dynamiczny rozwój BNPL pokazuje, że jeśli ktoś chce się załapać na ten pociąg, to musi szybko reagować na to co się dzieje.

Mamy firmy, które budowały swoją pozycję przez lata i teraz pojawia się grono pretendentów, którzy chcą wejść na ten rynek i dodać go do portfela swoich produktów. Kłopot w tym, że projekt, który wydaje się z pozoru prosty, po wewnętrznej analizie zazwyczaj rozciągany jest w czasie na kilka lat.

Ł.P.: Ambicji i pomysłów jest wiele, tylko brakuje rąk do pracy i kompetencji, a rynek ucieka. Pojawiają się globalni gracze i te podmioty, które są kreatywne, mają super pomysły i nawet zabezpieczone pieniądze, to z uwagi na brak zasobów np. dostępu do IT, nie są w stanie wdrożyć swoich projektów we właściwym dla nich czasie. Bo cóż z tego, że ich produkt będzie dostępny za dwa lata, gdy rynek już będzie poukładany, a bieżące analizy konkurencji stracą na aktualności. Te analizy już dzisiaj mają czas życia liczony w miesiącach, nawet nie w kwartałach.

M.P.: To prawda. Wydaje się, że problem jest i technologiczny, i produktowy. Ja bym jeszcze dodał, że sporo wiedzy jest trzymanej w ukryciu, wręcz w sposób sztuczny. Mam taką obserwację, że nawet jeśli zapytamy wybitnego eksperta, która zjadł zęby w danej dziedzinie, nie będzie on w stanie od początku do końca powiedzieć jak od A do Z działa np. firma pożyczkowa.

Garaż ewoluował. Jesteśmy już rozwinięci technologicznie i nie musimy tworzyć wszystkiego od zera. Całe szczęście, bo to oznacza, że nasz potencjał ma swoje miejsce startowe na dużo wyższym poziomie niż kiedyś.

Trochę jak z samochodami – dawniej po polskich drogach jeździły nieskomplikowane technologicznie maluchy, które można było samodzielnie naprawić przy użyciu narzędzi, które prawie każdy miał w swoim garażu. Dzisiaj przeciętny użytkownik nowoczesnego auta często samodzielnie nie wymieni nawet żarówki.

Podobnie dzieje się w naszej branży. Fintech jest biznesem profesjonalnym, niezwykle zaawansowanym, który wymaga specjalistycznej wiedzy dla każdego poszczególnego komponentu. Nie ma nigdzie dostępnego „podręcznika krok po kroku” dla fintechu, a reverse engineering (inżynieria odwrotna) nie zawsze zdaje egzamin. To problem dla tych, którzy chcą wejść na ten rynek i my mamy dla nich rozwiązanie.

Budując fintech, nie musimy startować od zera…

Ł.P.: Nie da się już zbudować fintechu w garażu.

M.P. Garaż ewoluował. Jesteśmy już rozwinięci technologicznie i nie musimy tworzyć wszystkiego od zera. Całe szczęście, bo to oznacza, że nasz potencjał ma swoje miejsce startowe na dużo wyższym poziomie niż kiedyś. TransactionLink jest właśnie przykładem takiej od razu wyżej umieszczonej belki startowej – nasze rozwiązanie pozwala ominąć cały nieprzyjemny i kosztowny proces odkrywania jak coś działa, można szybko i taniej samodzielnie skomponować własny produkt.

Ł.P.: Brzmi jak element builder dla fintechu…

M.P.: Mamy taką tezę, że bardziej należy skupić się na wydajnej dystrybucji niż budowaniu czegoś kompletnie od nowa. Dajemy wartość, bo sprawiamy, że BNPL czy digital lending można stworzyć nie tylko w wielkich szklanych wieżowcach, ale może to zrobić startup, który nie potrzebuje do tego 30 programistów i milionów złotych na same przygotowanie projektu do startu.

Ł.P.: Dobrze, to w kwestii technologii może zadziałać. Ale fintech to rynek regulowany, wymagający też kompetencji nie tylko technologicznych, ale i prawnych.

M.P.: Podejście regulatora jest coraz lepsze, ale to wciąż pewna nemezis startupowców. Nie ma znaczenia czy słusznie, czy nie, ale faktem jest, że wielu ambitnych ludzi odpuszcza i nie tworzy nowych projektów, bo boi się stawiać czoła barierom regulacyjnym, niekiedy wyolbrzymianym przez sam rynek.

Przykładem może być GDPR (RODO) – nie chodzi o to, że to przeszkoda nie do sforsowania, ale konsekwencje błędów wydają się tak poważne, że sporo podmiotów zwyczajnie rezygnuje ze swoich ambicji. Często niepotrzebnie. To tak jakby mieć bilet na pociąg, stać na dworcu, ale nie wejść do niego, bo boimy się np. że za szybko jedzie.

Dyrektywa PSD2 – moc możliwości

Ł.P.: Ale są też elementy regulacyjne, które dodają odwagi.

M.P.: Tak, takim rozwiązaniem jest np. dyrektywa PSD2. Została stworzona dla takich ludzi jak ja – tak, byśmy mogli zająć się tworzeniem fintechów, bez konieczności posiadania 20 lat doświadczenia pracy w banku. Dzięki PSD zespół programistów z pomysłem może po prostu zacząć działać. Fintechy dzisiaj wchodzą w startupową rewolucję – paradoksalnie, dopiero teraz. Podobną rewolucję przeżywały software house’y przez ostatnich 20 lat.

Ł.P.: W IT jest mniej regulacji…

M.P.: Ale też są. Zresztą granica zaciera się. Może to kwestia etapu – na początku, gdy obiektywnie jest to jeszcze novum, to przyrost regulacji jest tłamszący. Za kilka lat prawdopodobnie będzie to bardziej przewidywalne, bo rynek będzie bardziej doświadczony i silniejszy.

Dzięki PSD zespół programistów z pomysłem może po prostu zacząć działać. Fintechy dzisiaj wchodzą w startupową rewolucję – paradoksalnie, dopiero teraz. Podobną rewolucję przeżywały software house’y przez ostatnich 20 lat.

Spójrzmy na open banking – to on pokazał, że można pewne rzeczy zrobić inaczej, lepiej – tworząc przy tym mnóstwo scenariuszy biznesowych, wykorzystywanych w sektorach gospodarki, których nie potrafili przewidzieć nawet najlepsi eksperci (np. weryfikacja tożsamości i zdolności płatniczej przy najmie nieruchomości). To usługa, która wyrasta wprost z otwartej bankowości i fintechu. Wierzymy, że takich nieopisanych use-casów można tworzyć dziesiątki i ten potencjał będzie dopiero uwalniany.

Gdy firma usługowa spoza sektora finansowego chce wdrożyć usługę fintech, to nawet najbardziej doświadczeni pracownicy tejże, muszą uczyć się zagadnień typowych dla sektora finansowego typu chociażby co to jest AML compliance. A wykładnia prawa jest różna od wykładni produktowej.

Ł.P.: A gdzie w tym miejsce dla TransactionLink?

M.P.: To proste. W momencie, gdy istnieje możliwość przetestowania różnych rozwiązań, budowania demo fintechu jak z klocków lego, to zaczynają rodzić się pomysły. Rynek się zmienia non stop, powstają nowe potrzeby o różnym zasięgu. My otwieramy drzwi do świata nowych technologii fintech dla każdego, kto ma pomysł jak je wykorzystać.

Nie trzeba rozpisywać projektu z Project Managerem na 12 msc i go budżetować. Dostęp do naszego sandboxa jest darmowy – można w nim zbudować fintech – cokolwiek, co jest potrzebne dla danego biznesu. Potem wystarczy „przekręcić wajchę” i rozwiązanie wchodzi na produkcję od strony technologicznej.

Ł.P.: To brzmi dobrze, ale może wróćmy do początku. Skąd w ogóle założenie, że to jest właściwy kierunek – może to jest tylko nasza „fintechowa bańka”, w której tkwimy i wydaje nam się, że na siłę uszczęśliwimy biznes wyrafinowanymi rozwiązaniami, które nie są im do niczego potrzebne? To pytanie jest celowo podchwytliwe.

M.P.: Na rynku jest masa doskonałych dostawców zaawansowanych usług, o których nikt nie wie, albo jest to bardzo lokalna wiedza. To są niesamowicie interesujące firmy, które zajmują się na przykład kategoryzacją danych, a których rozpoznawalność jest bliska zeru. Nikt ich nie googluje. Wydaje mi się, że w finansach to jest jeszcze bardziej skomplikowane. Jak mówiłem wcześniej – nie ma podręcznika dla fintechu, to jest wiedza w dużej mierze tajemna. Nie dowiemy się z sieci jak dana firma weryfikuje tożsamość albo z czyich usług korzysta oferując daną usługę z zakresu otwartej bankowości.

By się tego dowiedzieć trzeba odrobić „kosztowne lekcje”, nabyć kompetencje, zapoznać się z regulaminami, itp. Nie ma kompendium wiedzy na ten temat. Gdy firma usługowa spoza sektora finansowego chce wdrożyć usługę fintech, to nawet najbardziej doświadczeni pracownicy tejże, muszą uczyć się zagadnień typowych dla sektora finansowego typu chociażby co to jest AML compliance. A wykładnia prawa jest różna od wykładni produktowej. My ten problem braku dostępu czy też inaczej – problem konieczności poniesienia nakładów na zdobycie wiedzy, w tym czasu potrzebnego na jej przyswojenie organizacyjne, po prostu rozwiązujemy.

Druga rzecz to jest dostępność usług – gdy firma wie co chce zrobić, wie jak to działa i wie co jest jej potrzebne, to nie musi wchodzić w negocjacje i długie poszukiwania dostawcy. Zasypujemy tę dziurę, w dużej mierze kluczowymi dla biznesu informacjami bez całego rytuału związanego z researchem i samouczeniem.

Ł.P.: Niektórzy porównują wchodzenie w biznes fintech do wejścia w ciemny las. Niektórzy się zgodzą, niektórzy nawet go przejdą, ale większość ucieknie lub się zgubi. Z wami się nie zgubi?

M.P. Nie. Chcemy być fabryką fintechów, która umożliwi transparentne porównanie usług. Zaufanie w tym biznesie jest kluczowe i my dokładamy starań, by sprostać oczekiwaniom. Sektor fintech już nie jest pomijalny statystycznie – to rynek, który ma coraz większe znaczenie.

I coraz więcej firm będzie korzystać z rozwiązań, które są na nim obecne. Teraz wychodzimy z fazy szybkiej absorpcji usług konsumenckich, do absorpcji tychże usług w biznesie. To kolejny etap rozwoju, wchodzimy na wyższy poziom. Jednocześnie demokratyzujemy dostęp do usług fintech, co będzie dobre dla całego sektora.

Fintech as a service – nie wymyślaj koła na nowo

Ł.P.: To już czas na przykład.

M.P.: Proszę bardzo. Kreatywność jest wpisana w ten biznes, a ilość kombinacji jest ogromna. Dajmy na to, że chcemy połączyć kampanie e-mail z usługami PSD2 – czemu tego nie zrobić, tzn. wykorzystać to co jest znane i od lat stosowane w e-commerce, do świadczenia usług w sektorze finansowym?

Dorzucając np. taką cegiełkę do spektrum usług fintech tworzymy nowe business case’y, które istotnie mogą zwiększyć np. spłacalność pożyczek. To tylko przykład, a takich przykładów mogą być tysiące. To do czego zmierzam to stwierdzenie, że większa otwartość branży na nowych graczy, to nowe świeże pomysły, z których część ma szanse na sukces.

Ł.P. Fintech as a service – jak do tego przekonać konserwatywny polski biznes?

M.P.: Już nie trzeba przekonywać, bo to kwestia rachunkowa. W mojej opinii atrakcyjność naszego podejścia polega na tym, że jest to część głębszej filozofii, że płaci się tylko za to, z czego się korzysta, a nie za to, z czym się zintegrujemy. Wierząc, że chcemy mieć możliwość szybkiego rozbudowania MVP to model cenowy i model możliwości wzrostu musi być wzajemnie spójny i stawiać na niskie koszty wejścia chociażby do etapu testów. Potem to już kwestia skalowalności. Wspomnieliśmy o tym, że fintechu nie da się zrobić z garażu. Ja bym powiedział, że obecnie już nawet garaż nie jest potrzebny.

Dziękuję za rozmowę.

Z Mateuszem Pniewskim, CEO w TransactionLink rozmawiał Łukasz Piechowiak.

TransactionLink jest uczestnikiem pierwszej Polskiej Mapy Lendtech

/Lendtech

Autor: Lendtech   |   Data publikacji: 07.10.2021

Najnowsze artykuły z kategorii

Partnerzy serwisu i wydarzeń

Newsletter Lendtech

Bądź na bieżąco i nie martw się, że umkną Ci najważniejsze informacje. ​​Zapisz się na bezpłatny autorski newsletter z aktualnymi informacjami z Polski i ze świata.

 

Wczytywanie
Obserwuj nas na Google News

Obserwuj nas na Google News i otrzymuj najnowsze wiadomości z Lendtech. Dołącz do obserwujących i zawsze bądź na bieżąco.

  1. Kliknij poniższy przycisk
  2. Wybierz opcję “Obserwuj”

Dzięki temu teraz będziesz widzaił wszystkie najnowsze publikacje na swoich urządzeniach z kontem Google.