Ustawa „antylichwiarska” Ministerstwa Sprawiedliwości zapowiedziana została w lipcu 2016 r. i od tamtej pory, co jakiś czas wraca. Resort odpowiedzialny za przepisy karne ogłosił, że ponownie chce samodzielnie porządkować consumer finance w Polsce. Tymczasem systemowo spójne propozycje Ministerstwa Sprawiedliwości rząd już wcześniej wprowadził na stałe wraz z Tarczami Antykryzysowymi.
Tym co niedawno wygasło i budzi największe emocje jest poziom kosztów pozaodsetkowych. Został on radykalnie obniżony na samym początku pierwszego lockdownu i miał obowiązywać do 8 marca 2021 r. W styczniu rząd zaproponował wydłużenie restrykcji do końca roku, ale Senat, a następnie Sejm zdecydowały, że specjalny limit wygaśnie wcześniej – 30 czerwca 2021 r. Głosował „za” tym również Wiceminister Sprawiedliwości, Marcin Warchoł, który obecnie prezentuje postulat powrotu do tych obniżonych limitów. Limity musiały wygasnąć, ponieważ podczas pandemii legalna akcja pożyczkowa praktycznie zamarła, odcinając od mikrofinansowania tysiące rodzin.
Powrotu do wygasłych restrykcji, bez jakichkolwiek konsultacji, w trybie pilnym chce wyłącznie resort sprawiedliwości. Nie było podobnych postulatów od organizacji konsumenckich. To inicjatywa sprzeczna z dotychczasowymi uzgodnieniami i ignorująca fakt kolizji legislacyjnej z rewidowaną obecnie Dyrektywą CCD.
Merytorycznie oceniając, projekt niewłaściwie adresuje problem i co typowe, zamiast na wsparciu konsumentów, koncentruje się na represjach wobec przedsiębiorców. Tak należy odczytywać zapowiedź kolejnych kar, nieuzasadniony kompetencyjnie nadzór KNF czy limity kosztów poniżej progu opłacalności. To czego brakuje, a działa na rynkach rozwiniętych, to mechanizmy debt advice, poradnictwo konsumenckie, działania edukacyjne i systemowe finansowanie pomostowe dla osób wychodzących z długów. Żadnego z tych pozytywnych działań nie ma w zapowiedzianym projekcie.
Nawet w obszarze walki z patologiami resort sprawiedliwości chybił
Poza jakąkolwiek ochroną pozostają mikroprzedsiębiorcy oraz rolnicy. Kwitnie lichwa lombardowa, szara strefa pożyczkowa i patologie tzw. „pożyczek sąsiedzkich”. Tych problemów się nie dostrzega, bo są mniej medialne niż uderzenie w firmy reklamujące się w telewizji.
Czy sektor pożyczkowy osiąga nadmierne zyski? Wyniki nie są dobre. W 2020 roku sektor pożyczkowy miał stratę na poziomie 250 mln zł wobec 160 mln zł straty rok wcześniej, a już co czwarte przedsiębiorstwo zawiesiło lub zakończyło działalność. Czy konsumenci masowo się skarżą? Tylko 957 skarg na 3 mln pożyczkobiorców, wielokrotnie mniej niż na inne segmenty rynku finansowego. Czy problem pożyczek jest systemowy? Nie wskazują na to żadne badania i raporty. Czy ceny pożyczek są nadmierne? Pokrywają one wysokie koszty stałe, wyższe niż w bankach ryzyko braku spłaty, koszty kapitału i badania zdolności kredytowej.
Przed pandemią sektor pożyczkowy odpowiadał za 2 mld zł dochodów budżetu państwa rocznie, bo instytucje pożyczkowe muszą odprowadzać podatek dochodowy nawet od pożyczek niespłaconych. Projekt wprowadzający nadzwyczajne kryzysowe restrykcje na stałe, uniemożliwi prowadzenie rentownej działalności i trwale uszczupli dochody budżetowe. Jeszcze szerzej rozwinie się za to szara strefa, gdzie żadne regulacje nie obowiązują.
/PZIP/Lendtech