Polska – w zależności od przyjętej metodyki liczenia – ma albo najwięcej jednorożców w naszym regionie Europy, albo wciąż jeszcze czeka na swojego pierwszego oficjalnego jednorożca. Pewne jest jednak to, że lista rodzimych startupów z wyceną przekraczającą 1 miliard dolarów w najbliższych latach znacznie się wydłuży, bo Polska ma największy potencjał w regionie do tego, aby seryjnie tworzyć jednorożce – uważa Paulius Insoda, CEO w NFQ Technologies.
Firma NFQ, która jest potentatem branży IT na Litwie, ma na swoim koncie dwa jednorożce, których była współtwórcą i wspiera ich rozwój od strony technologicznej i biznesowej. W gronie tym są KAYAK – globalny lider w turystyce online, oraz HomeToGo – platforma oferująca największy wybór kwater wakacyjnych na świecie, która niedawno zadebiutowała na frankfurckiej giełdzie papierów wartościowych z wyceną przekraczającą 1 miliard dolarów. W portfolio firmy jest także kilka firm pretendujących do tego miana, jak m.in. Smarketer – marketplace z ponad 20 milionami produktów, działający w Niemczech, Belgii i Holandii, czy Alaiko – niemiecki system cyfrowej logistyki i zarządzania magazynem.
Według raportu StateOfEuropeanTech.com w 2021 roku na europejskim rynku przybyło 98 jednorożców, które dołączyły do grupy 223 takich firm w Europie. To największy wzrost od 2014 roku, w którym ta liczba wzrosła z 34 do 59. W rankingu krajów z największą liczbą jednorożców prym wiedzie Wielka Brytania ze 100 startupami z wyceną ponad bilion dolarów, a Niemcy i Francja znajdują się w pierwszej trójce z odpowiednio 51 i 31 jednorożcami.
Na liście nie ma żadnych startupów z Polski. Skąd zatem przekonanie NFQ, że Polska ma tak duże szanse, aby już wkrótce stać miejscem masowo tworzącym pretendentów do miana jednorożca?
Są ludzie, kapitał i sprzyjające otoczenie
– Wynika to głównie z bardzo wysokich kompetencji polskich inżynierów, dużej liczby uczelni technicznych oraz dobrej infrastruktury do prowadzenia biznesu. Dodatkową, olbrzymią przewagą polskiego rynku nad innymi w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jest dobra integracja polskiego rynku IT z ekosystemem ukraińskich i białoruskich specjalistów – mówi Paulius Insoda, CEO w NFQ.
Według przedstawiciela NFQ, Polska już od dłuższego czasu jest jednym z najważniejszych hotspotów technologicznych w Europie – zarówno dla dużych korporacji, jak i innowacyjnych startupów. Dzięki temu, na rynku nie brakuje ludzi z ogromnym doświadczeniem i wiedzą, którzy coraz częściej decydują się na otwierania własnych biznesów o dużym potencjale.
– Czynnik ludzki jest niezwykle ważny, bo warto zdać sobie sprawę, że za stworzeniem firm aspirujących do grona jednorożców bardzo rzadko stoją osoby bez doświadczenia. Zwykle są to ludzie z korporacyjną przeszłością, którzy przez lata pracy poznali od podszewki dany segment rynku, rozumieją problemy, z jakimi się zmaga, i mają pomysł, jak je rozwiązać. I takich osób w Polsce nie brakuje – tłumaczy Paulius Insoda.
Jak zauważa prezes NFQ, powstawaniu i rozwojowi startupów sprzyja także otoczenie biznesowe i kapitałowe w Polsce, które może nie jest jeszcze na aż tak wysokim poziomie, jak w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy USA, ale i tak jest nieporównywalne np. z krajami bałtyckimi czy innymi mniejszymi krajami z naszego regionu. Uwagę zwraca także potencjał wzrostu.
– Według prognoz w 2021 roku inwestycje w europejskie startupy przekroczą sumę 120 miliardów dolarów, co oznacza trzykrotny wzrost w porównaniu do zeszłego roku. Tylko 5% z tych pieniędzy trafi do Europy Środkowo-Wschodniej, mimo że region ma najwyższy udział ludności. Nie jest to nic nowego, ponieważ 31% jednorożców z Europy Środkowo-Wschodniej to projekty, które zostały rozwinięte bez zewnętrznych funduszy – w porównaniu do 7% w pozostałej części Europy. To wyraźnie sugeruje, że CEE ma olbrzymią pulę talentów (a Polska ma ich najwięcej w regionie), ale brakuje know-how i przywództwa, co powoduje, że kapitał tu nie przychodzi w takim stopniu, jakby mógł – analizuje Paulius Insoda.
Dla jednorożców kluczowe jest szybkie tempo rozwoju
Według Pauliusa Insondy, brak know-how jak stać się jednorożcem, to nie tylko problem polskich firm, ale generalnie europejskich. Nie mają one zwykle takiego rozmachu działania i dostępu do takiej ilości kapitału, jak ma to miejsce w przypadku firm amerykańskich.
– W samej tylko Dolinie Krzemowej w Stanach Zjednoczonych jest niemal 300 jednorożców, 50 tys. innych startupów i działa tam dziesiątki tysięcy inwestorów. Dzięki takiej skali, kolejne odnoszące sukcesy firmy można budować znacznie szybciej. Żaden region Europy nie może konkurować z tego typu ekosystemem. Jednak takie rzeczy nie trwają wiecznie – niektóre amerykańskie firmy technologiczne już migrują do innych części kraju lub outsourcują rozwój oprogramowania do krajów takich jak Polska, aby obniżyć swoje koszty. Nie powinniśmy się więc bać Doliny Krzemowej, ale raczej próbować się od niej uczyć i być może w takiej czy innej formie stać się jej częścią – mówi Insonda.
Jak zauważa prezes NFQ, USA ma także przewagę nad Europą w postaci dużego, lokalnego rynku, na którym można szybko znaleźć nowych klientów. W Europie ekspansję spowalniają różne języki, kultury, przepisy, a nawet RODO. Współczynnik szybkości jest ważny dla jednorożców, ponieważ pozwala im zwalidować swój pomysł na biznes i jak najwcześniej zacząć generować przepływy pieniężne, tym samym spełniając oczekiwania inwestorów i umożliwiając nowe inwestycje.
– W USA znaczenie tempa rozwoju dla startupów jest lepiej rozumiane, a więc „spalanie” dziesiątek milionów, aby spróbować kupić rynek, nie budzi takiego niepokoju, jak w Europie. Amerykańskie startupy aspirujące do statusu jednorożca i ich inwestorzy znacznie częściej podejmują także próby przejmowania konkurentów, zwłaszcza jeśli pozwoli im to szybciej zdobyć rynek. Taki przypadek miał miejsce np. kiedy amerykański lider wyszukiwania lotów KAYAK w 2010 roku nabył konkurencyjną firmę Swoodoo z Niemiec, którą rozwinął nasz zespół – mówi przedstawiciel NFQ.
Jednorożce lubią przetestowane rozwiązania
Jak tłumaczy Paulius Insoda, amerykańskie startupy najpierw dążą do zbudowania skali działania, nie patrząc na zysk, podczas gdy w Europie jest z reguły na odwrót. Powoduje to, że z jednej strony Europejczycy mają znacznie mniej jednorożców, ale jednocześnie znacznie mniej ich startupów ponosi spektakularne klapy. Takie podejście jest cenione przez amerykańskie fundusze venture capital, które często wyszukują rentowne europejskie startupy działające w atrakcyjnych niszach, a potem próbują jej przejąć, aby zbudować skalę działania dla ich amerykańskich odpowiedników.
– Taka sytuacja jest szansą dla polskich i generalnie unijnych startupów, bo koncentracja na rentowności przyciąga inwestycje amerykańskie. Warto jednak także uczyć się stylu amerykańskiego, aby nie tylko stać się celem przejęcia, ale też samemu móc agresywnie rozwijać skalę biznesu. Wiele europejskich startupów już tak działa, w tym również polskie, jak DocPlanner czy Booksy – mówi Insonda.
Słowa przedstawiciela NFQ potwierdzają także dane z raportu StateofEuropeanTech.com dot. inwestycji w europejskie startupy na wczesnym etapie rozwoju (do 5 milionów dolarów). W 2021 roku zgarnęły one 33% takich inwestycji, czyli minimalnie mniej niż startupy amerykańskie, które miały 35% udziałów w tym torcie. Co ważne, udział Europy w inwestycjach w startupy na wczesnym etapie rozwoju rośnie od lat (o 13% w ciągu ostatnich pięciu lat) i dzieje się to kosztem USA (spadek o 20% w tym samym czasie). Wskaźnik ten pokazuje rosnącą siłę młodych europejskich firm, bo wiele z nich może już wkrótce organizować kolejne rundy finansowania.
Prezes NFQ zaznacza także, że duży kapitał lubi przetestowane ekosystemy – z doświadczeniem, sukcesami i o odpowiedniej skali działania. Polska już stała się takim miejscem, a wchodzenie do tego ekosystemu firm takich, jak NFQ, tylko to potwierdza.
– Wnosimy tu nasze know-how i doświadczenie, jak wspomagać startupy od strony technologicznej i rekrutacyjnej, tak aby mogły się one koncentrować wyłącznie na wzroście i nowych rynkach. Chcemy łączyć niezaprzeczalne atuty polskiego rynku z zaletami innych ekosystemów startupowych. Uważamy, że świat jest otwarty i przyjazny, a dziś na rynku na pewno jest więcej pieniędzy niż pomysłów. Jeśli więc dostrzegamy możliwości, nie bójmy się próbować ich wykorzystać – podsumowuje Paulius Insoda z NFQ.
/NFQ/Informacja prasowa